No to nie przedłużam, zapraszam na ciąg dalszy.
***
-Darcy!
Darcy leniu, wstawaj! Jest siódma!
Poczułam,
że ktoś trzyma mnie za ramiona i lekko potrząsa. Później,
mocniej, mocniej i mocniej. Udawałam, że jestem niedźwiedziem w
śnie zimowym i nic, a nic nie może mnie obudzić, jednak mamy nie
udało się oszukać tak łatwo. Poczułam powiem chłodu, a później
cichy odgłos opadającej na ziemię kołdry. Oczywiście, teraz
leżałam na łóżku okryta tylko za dużym, starym T-shirtem mojego
taty i czarnymi szortami.
Wydałam
z siebie dziwny dźwięk, który oznaczać mógł „zaraz wstanę”,
„nie chce mi się” oraz „wielki, chodzący banan w meksykańskim
ponczo tańczy za tobą salsę”. Każdy moje jęknięcie może
interpretować inaczej.
Zmusiłam
się do otworzenia oczu, wstania z łóżka i zwleczenia się na dół
na śniadanie. Podeszłam do dużego, ciemnobrązowego, zrobionego z
dębu, stołu, przy którym siedział mój tata James, mama Alice i
starszy brat Will. Nie chciało mi się robić sobie żadnego
wykwintnego posiłku (czytajcie- jajecznicy bądź omleta), więc
wyjęłam z wiszącej nad zlewem szafki miskę, wlałam do niej
zimnego mleka i wsypałam trochę czekoladowych płatków, po czym
usiadłam w milczeniu do stołu i rozpoczęłam jedzenie.
-Wyglądasz
jak yeti- odezwał się po kilku minutach Will.
Nie
chciało mi się kłócić, byłam na to zbyt zmęczona, więc
obrzuciłam go pogardliwym spojrzeniem i wróciłam do swojej miski
płatków.
Will
miał dziewiętnaście lat, jednak czasami zachowywał się jak
dzieciak. Racja, faceci dojrzewają nieco później niż dziewczyny,
ale on chyba stanął w rozwoju w wieku dwunastu lat.
Nie
chcę być wredna, może trochę przesadzam, bo czasami naprawdę
można na niego liczyć, ale są momenty, gdy potrafi śmiać się
jak debil gdy zobaczy w filmie „nieodpowiednią dla dzieci scenę”.
Kurde, chłopak ma dziewiętnaście lat, miał niejedną dziewczynę,
którą już nieraz przyprowadzał do domu i z którą nieraz zamykał
się sam w pokoju, ale czasami mam wrażenie, że rodzice oszczędzili
mu lekcji biologii.
Will
jest nieszczególnie wysokim, ale umięśnionym chłopakiem. Ma, tak
samo jak ja, zielone oczy i blond włosy, jednak on ma bardzo
zarysowaną szczękę i wysokie kości policzkowe, których
niezmiernie mu zazdroszczę! Nigdy nie powiem tego na głos, ale ma
bardzo słodkie, czerwone policzki. Nie tylko gdy się rumieni. Od
urodzenia był zarumieniony na buzi i muszę przyznać, że dodaje mu
to uroku, co nie zmienia, że to mój głupi, starszy brat i
wolałabym, żeby mieszkał w ogródku lub piwnicy.
-Podwieźć
cię do szkoły?- zagadnął tata, gdy wstałam od stołu by odnieść
pustą miskę po płatkach do zmywarki.
-Nie,
dzięki-odpowiedziałam-Alex i Jane wpadną po mnie za dwadzieścia
ósma.
-Okay-odrzekł
i również wstał od stołu.
Tata,
w odróżnieniu ode mnie, brata i mamy, miał ciemne, prawie czarne
włosy, brązowe oczy i lekko odstający brzuszek. Co oczywiście nie
znaczyło, że był gruby, ale na pewno nie wyglądał jak supermodel
na którego widok wzdychają wszystkie nastolatki, przeglądając
czasopisma o modzie.
Ruszyłam
po schodach do swojego pokoju. Zajrzałam do garderoby z której
wyciągnęłam jasnoniebieskie jeansy, lekko po przedzierane w
niektórych miejscach, czarny T-shirt z ozdobnym, różowo-niebieskim
dekoltem i czarne buty na korkach.
Szybko
ubrałam bieliznę, wcisnęłam się w rurki, wpuściłam bluzkę w
spodnie i włożyłam na stopy buty. Spojrzałam na zegarek i
zobaczyłam na nim dwadzieścia pięć minut po siódmej. Nie jest
dobrze, ale nie jest tragicznie. Podeszłam do swojej toaletki i
przejrzałam się w lustrze. Nieczęsto chodzę do szkoły w kucyku,
ale dziś był ten dzień, gdy moje włosy wyglądały jak stóg
siana i właśnie w tamtym momencie zrozumiałam, dlaczego otrzymałam
miano yeti dziś przy śniadaniu. Przysiadłam w białym fotelu i
przysunęłam się do toaletki. Wyjęłam z szuflady szczotkę oraz
czarną gumkę do włosów i zebrałam gęste włosy w koński ogon
na czubku głowy.
Teraz
czas na lekki makijaż. Wbrew ogólnej opinii, że popularne
dziewczyny nakładają na siebie kilogramy tapety, ja malowałam się
bardzo delikatnie. Nie widziałam potrzeby używania tysiąca
kosmetyków. Raz na jakiś czas użyłam korektora tu i tam, ale
zazwyczaj stawiałam na porządne wytuszowanie rzęs i wymalowanie
ust różowym błyszczykiem.
Tak
więc zrobiłam co zawsze. Wyjęłam swój ulubiony tusz do rzęs z
max-factor i wymalowałam oczy, następnie przejechałam kilka razy
ciemno-różowym błyszczykiem po ustach i byłam prawie gotowa.
Na
koniec popsikałam się po szyi kilkoma kroplami ulubionych perfum i
ubrałam niebiesko-różową bransoletkę.
Trzydzieści
pięć po siódmej. Hm, super. Podeszłam do swojego dużego, białego
łóżka, pościeliłam je, a następnie usiadłam i wyjęłam z
torby książkę od chemii żeby powtórzyć przed wyjściem materiał
na dzisiejszy test.
Po
dziesięciu minutach stwierdziłam, że jestem nauczona, więc
schowałam podręcznik z powrotem do torby. Chwilę po tym, odezwał
się mój telefon. To Alex.
-Czekam
pod domem, chodź już-rzuciła przyjaciółka i się rozłączyła.
Zeszłam
na dół, pożegnałam się z mamą, tatą i bratem idiotą, a
następnie wyszłam do Alex. Tak jak powiedziała, czekała przed
domem w czarnych leginsach, zielonej bluzce na ramiączkach z
narzuconym na ramiona czarnym sweterkiem i w jej ulubionych czarnych
butach converse. Alex, a dokładniej Alexis, ale wszyscy zwracamy się
do niej Alex, to krótkowłosa brunetka o ciemnych jak noc oczach.
Jest nieco wyższa ode mnie, czego dzisiaj nie dało się zauważyć,
przez to, że dodałam sobie kilka centymetrów moimi czarnymi
butami. Alex jest bardzo szczupła i zawsze uśmiechnięta, więc
niczym nowym było zobaczyć ją z uśmiechem na ustach. Podeszła do
mnie i objęła mnie swoimi chudymi ramionami.
-Hej!
Nauczona na test z chemii?
-Hej
Alex-przywitałam się-myślę, że tak. Napisałaś referat?
-Pewnie,
że tak, jak mogłabym przegapić możliwość napisania tyyyluuu
słów o sobie- uśmiechnęła się.
Alex
była super i w ogóle, ale czasami wydawała się trochę płytka.
Chociaż nigdy jej tego nie powiem, bo jest moją najlepszą
przyjaciółką.
-Gdzie
Jane?-zmieniłam temat- Też miała przyjść-dodałam ruszając z
miejsca, bo nie chciałam spóźnić się na pierwszą lekcję.
-Przeziębiła
się czy coś w tym stylu.
-Hm,
to może wpadniemy do niej po szkole?- zasugerowałam.
Kiwnęła
głową na znak zgody po czym rozpoczęłyśmy zupełnie banalny
temat o naszych idolach, ich ostatnich piosenkach czy o filmach w
których ostatnio zagrali.
***
Lekcje
minęły mi niezmiernie szybko i w sumie nie wydarzyło się podczas
nich nic nowego. Oddałam Fionie wypracowanie z angielskiego,
ponudziłam się trochę na lekcji biologii, zrobiłam kilka zadań
na matmie, później siedziałam otępiała nic nie rozumiejąc na
lekcjach fizyki, napisałam test z chemii, który swoją drogą wcale
nie był taki trudny, jakby mogło się zdawać i zadzwonił dzwonek
oznajmujący początek weekendu.
Jeszcze
miesiąc i rozpoczną się wakacje. Chociaż, jak to w Londynie,
pogoda niezbyt nam to pokazywała. Wyraźnie dawała nam do
zrozumienia, że woli jesień, gdy pada, jest zimno i ponuro. Matka
natura jednak nie dawała się pokonać i czasami można było
zobaczyć przebłyski słońca i wyjść na spacer w szortach czy
letniej sukience, niestety nie dzisiaj, co zdążyliście już pewnie
zauważyć po tym, co rano włożyłam na siebie. Niebo było
zachmurzone i wiał lekko wiatr, więc pogoda niekoniecznie zachęcała
do spędzania czasu na dworze.
Tak
jak planowałyśmy, od razu po szkole wybrałyśmy się do Jane, żeby
nie leżała sama w górze zużytych chusteczek do nosa w
niewywietrzonym pokoju z zasłoniętymi roletami.
Jane
to... Jane. Ma w tradycji wmawiać sobie, że umiera nawet przy
lekkim bólu głowy, czy gardła, a gdy chwilę przed okresem, boli
ją brzuch, jest pewna, że jest w ciąży, pomijając fakt, że nie
ma chłopaka.
Ale
to moja przyjaciółka i kocham ją. Muszę akceptować ją taką,
jaką jest i wspierać gdy umiera przez lekki katar. Alex podziela
moje zdanie, dlatego też bez zastanowienia zgodziła się by wpaść
po szkole do Jane.
-Może
wpadniemy po drodze do Starbucksa? Napiłabym się czegoś, a małej,
chorej Jane również przydałaby się dawka kofeiny.
-Dobry
pomysł-zgodziłam się.
Chwilę
po tym, wpadłyśmy przez drzwi frontowe do kawiarni ustawiając się
w kolejce. Miałam nadzieję zobaczyć Deniss, jedną z dziewczyn z
naszej szkoły, która pracowała w Starbucksie od kilku miesięcy,
była za naszą grupą i ogólnie była miła. Czasami nawet dawała
mi kupony na darmową latte.
Niestety
los lubi się ze mną droczyć i mały buntownik z mojej głowy
przeteleportował się do rzeczywistości.
-Co
dla was?-spytał Matt neutralnym głosem, przeznaczonym dla
wszystkich klientów kawiarni. Alex obrzuciła go pogardliwym
spojrzeniem. Tak, bingo. Moja przyjaciółka nie wiedziała do kogo
wzdycham wieczorami pisząc wypracowania. Chciałabym jej powiedzieć,
ale boję się jej reakcji. Może kiedyś wzbiorę się na odwagę,
jednak dzisiaj nie nadszedł ten dzień. Chciałam odezwać się
jakby nigdy nic, jakbym wcale nie śniła o jego ustach, włosach i
oczach każdej nocy, jednak nie mogłam wydobyć z siebie żadnego
słowa. Dalej, Darcy. Przecież nawet z nim nie rozmawiałaś, czym
ty się tak stresujesz?
Alex
spojrzała na mnie lekko unosząc brwi, zapewne zdziwiona moim
milczeniem, bo to ja zwykłam składać zamówienia, jednak tylko
stałam zahipnotyzowana jego niebieskimi oczami.
-Dwa
razy waniliowe latte- zamówiła dla siebie i Jane- i raz karmelowe
frappucino- dla mnie. Szturchnęła mnie, żebym wyjęła portfel i
zapłaciła, ponieważ dzielimy się między naszą trójką opłatami
za kawę. Raz płaci Jane, raz Alex, raz ja, a później kolejka leci
od początku. Dziś była moja kolej.
Oderwałam
się od niebieskich oczu wpatrujących się we mnie z rezerwą. Może
to tylko moje wyobrażenie, ale gdy przeniósł wzrok z Alex na mnie,
jego spojrzenie lekko zmiękczało. Nie ważne.
Wyjęłam
portfel i położyłam na jego wyciągniętej dłoni banknot. Przez
moje palce przeszedł miły dreszczyk po zetknięciu się z jego
dłonią. Niestety zabrał ją z mojego pola widzenia tak szybko jak
i wyciągnął. Podał mi paragon, a ja odmruknęłam cicho „dzięki”.
Wyszłyśmy
z kawiarni. Szłam przodem, ale czułam wzrok Alex na swoich plecach.
Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać swoje kontakty, popijając
kawę, żeby tylko nie musieć patrzeć przyjaciółce w oczy.
Wiedziałam o czym myśli- „czemu zachowywała się tak dziwnie?
Zawsze emanuje pewnością siebie przy grupie L, czemu dzisiaj była
taka dziwna?”
-O
co ci chodziło w Starbucksie?-pociągnęłam drugi łyk kawy i
udałam, że moja lista kontaktów jest tak interesująca, że nie
usłyszałam pytania.
-Halo,
Darcy. Mówię do ciebie-odezwała się po raz kolejny po czym
skręciłyśmy w prawo. Do domu Jane jeszcze kilka metrów. Może uda
mi się wyminąć od odpowiedzi, więc zaczęłam szukać czegoś w
torebce. Po chwili poczułam conversa na swoim tyłku.
-Auuu,
Alex, co robisz?
-Pytanie
raczej co ty robisz. Ignorujesz mnie.
-Ja,
ciebie? Mówiłaś coś?-zmarszczyła brwi i przechyliła głowę.
Widziała, że kręcę.
-Ha,
ha, bardzo śmieszne. Odpowiedz na moje pytanie.
-Jakie
pytanie?- trwałam przy swoim.
-Dlaczego
zachowywałaś się przy Mike'u, Maxie, czy jak mu tam, tak dziwnie?
-Matt'cie-
poprawiłam ją i od razu ugryzłam się w język.
-Nie
ważne. Czemu?-dopytywała. Co zrobić, co zrobić...? Może to dobry
moment, żeby powiedzieć jej prawdę. W końcu to moja przyjaciółka.
Nie powinnam ukrywać przed nią żadnych sekretów, nawet tych
najgłupszych. Ja wiedziałam o niej wszystko. Przykładowo, że raz
na imprezę u Jamie'go, chłopaka który jej się podobał, przyszła
w piętnasto centymetrowych szpilkach, mimo że miała 14,5 lat i za
nic nie potrafiła na nich ustać, a co dopiero spędzić cały
wieczór. Wywróciła się jak długa prosto przed Jamie'm
rozdzierając sobie przy tym nową sukienkę od kolana aż po pępek.
Bonusowo dodam, że było to pool party i wpadła do basenu.
-Nie
wydaje mi się, żebym zachowywała się jakoś szczególnie.
-Oh,
masz rację. Stanie i gapienie się na kasjera w Starbucksie jest
zupełnie normalne. Robisz to codziennie!
-Nie
gapiłam się na niego, tylko na tablicę za nim. Zastanawiałam się
ile będę musiała zapłacić za nasze kawy, bo chcę sobie kupić
nowe buty i muszę być trochę oszczędniejsza-brnęłam w swoje
kłamstwa dalej.
-Tak,
z pewnością-ucięła rozmowę naburmuszona, zmuszona do tego przez
to, że właśnie stanęłyśmy pod drzwiami Jane.
Zadzwoniłyśmy
dzwonkiem i czekałyśmy na obraz ubranej w piżamę, niepomalowanej,
nieuczesanej Jane. Jednak gdy drzwi zostały otwarte, ujrzałyśmy w
nich naszą codzienną Jane. Czyli ubraną w obcisłe rurki i
podkreślający jej talię T-shirt z długim naszyjnikiem zwisającym
na szyi. Gdzie się podziała dawna Jane pisząca testament i
rozgłaszająca wszem i wobec, że ma raka mózgu gdy bolała ją
głowa?
-Hej!-przywitała
się z nami.
-Hej-
odpowiedziałyśmy chórem i czuć było, że napięcie między mną
a Alex się ulotniło- Czemu nie było cię w szkole?- zapytałam, bo
uznałam, że lepiej spytać niż od razu wyskakiwać z oskarżeniami.
-Wejdźcie
to wszystko wam opowiem- powiedziała z tajemniczym uśmieszkiem na
twarzy, więc weszłyśmy, wcześniej podając przyjaciółce kawę.
Jane była schludną, uporządkowaną dziewczyną. Miała długie,
proste, blond włosy, jasne, niebieskie oczy, duże, różowe usta i
mały nosek. Ubierała się klasycznie, ale pięknie. W teorii, jej
strój nie wyróżniał się z tłumu, jednak zawsze wyglądała tak
ładnie, że nawet w zwykłej spódnicy, koszuli z kołnierzykiem i
kozakach wszyscy w holu zwracali na nią uwagę.
Przeszłyśmy
długim holem urządzonym w bardzo nowoczesnym stylu i weszłyśmy do
równie nowoczesnego salonu. Wszędzie stały biało-czarne
lakierowane meble, na ścianie wisiał plazmowy telewizor, na środku
pokoju stała duża skórzana sofa, a za nią na ścianie znajdowała
się piękna fototapeta z panoramą Nowego Jorku.
Razem
z Alex usiadłyśmy na kanapie, Jane włączyła mtv a następnie
dosiadła się do nas.
-A
więc?- zagadałam z ciekawością. Jane nie wyglądała na chorą,
więc co zatrzymało ją przed pójściem do szkoły? Zwykle nie
urywała się z lekcji bez powodu. Na pewno nie ma żadnego problemu,
bo widać, że jest rozanielona, ale dlaczego?
Moja
przyjaciółka po raz drugi uśmiechnęła się tajemniczo i gdy już
otworzyła usta by wyjaśnić nam swoją nieobecność Alex wetknęła
się jej w słowo.
-Poznałaś
faceta!- od razu mnie olśniło. Faktycznie, Jane wygląda jak
zakochana. Chodzi z głową w chmurach, ciągle się uśmiecha i
opuściła lekcje.
-Dajcie
mi coś powiedzieć-powiedziała niby oburzona, ale w jej oczach
widać było przebłyski szczęścia, a w kącikach jej ust czaił
się uśmiech- Tak, poznałam chłopaka. Nazywa się Justin.
Serce
mi podskoczyło. Moja mała Jane, zawsze stroniąca od chłopców,
poznała kogoś, dla kogo opuściła lekcje. Nie chciałam
przeszkadzać, więc czekałam na część dalszą.
-No
więc... Razem z Lucy- Lucy to koleżanka Jane z zajęć
artystycznych na jakie chodzi. Moja przyjaciółka jest bardzo
uzdolniona jeśli chodzi o takie rzeczy. W swoim pokoju mam swój
portret, który namalowała. Już niejedna osoba pomyliła je ze
zdjęciem.- byłyśmy w barze. No wiecie, tym do którego często
chodzimy w piątki-Obie przytaknęłyśmy.- No i Lucy gdzieś poszła,
w sumie nie pamiętam gdzie, chyba do toalety, no więc siedziałam
sama i nagle przysiadł się do mnie jakiś koleś. Jak wiecie, nie
za często zwracam uwagę na chłopców więc na początku spojrzałam
na niego z rezerwą i chciałam powiedzieć, żeby się odwalił, bo
mam chłopaka. No, ale gdy podniosłam głowę, to mnie zatkało.
Wysoki, przystojny, blondyn o zielonych oczach z lekkim zarostem.
Przedstawił mi się i dowiedziałam się, że rok temu skończył
college.
-I...?
Co jeszcze o nim wiesz?- Dopytywałam się, chcąc wiedzieć coś
więcej o wybranku serca mojej przyjaciółki.
Jane
przenosiła wzrok ze mnie, na Alex i z powrotem.
-No...
W sumie to nic.- Alex uniosła brwi ze zdziwienia, a ja rozdziawiłam
buzię.-Ale zaprosił mnie na imprezę jutro wieczorem i powiedział,
że mogę kogoś zaprosić, więc... Nie chciałybyście iść ze
mną?- Spytała z nadzieją w głosie.
W
sumie to czemu nie. Fakt, nie wiemy o tym gościu praktycznie nic,
prócz tego jak się nazywa i ile ma lat, no, ale głupio jej
odmówić, biorąc pod uwagę jakim wzrokiem na nas teraz spogląda.
Poza tym, to moja przyjaciółka, jak miałabym nie iść z nią na
imprezę do faceta, który tak zakręcił jej w głowie? A nóż,
ktoś zaprosił tam Matta...
-Ja
idę- oznajmiłam.- Co mi tam.
Jane
spojrzała na mnie z wdzięcznością.
-Ja
też-Powiedziała Alex.- Muszę wiedzieć komu skopać tyłek, jeśli
będziesz miała złamane serce.
Wszystkie
trzy wybuchłyśmy śmiechem.
-Dzięki,
wiedziałam, że mogę na was liczyć- powiedziała i uśmiechnęła
się z wdzięcznością- Co powiecie na dziewczyński wieczór?
Zapraszam was na noc.
Uśmiechnęłam
się i zaczęłam ruszać wymownie brwiami co oznaczało moją zgodę.
-Jestem
za!- powiedziała Alex.
-To
jesteśmy umówione- skwitowała Jane popijając łyk latte.
-Jasne-
pewna myśl zaświtała mi w głowie- Ej, to, że poznałaś WCZORAJ
faceta, nie wyjaśnia dlaczego DZISIAJ opuściłaś lekcje.
-Ah...
Chciałabym wyglądać jak najlepiej jutro wieczorem, więc wybrałam
się na samotne zakupy. Kupiłam sobie małą czarną, bo moja była
w opłakanym stanie i nowe buty- uśmiechnęła się- zaraz wracam-
powiedziała i wyszła z pokoju.
Odwróciłam
się w stronę Alex.
-No,
no, no. Naszej Jane jakiś facet skradł serce, coś nowego.
-Właśnie.
Myślałam, że po incydencie z Aaronem nie znajdzie sobie nikogo, aż
do śmierci.
W
wieku czternastu lat Jane rozpoczęła swój pierwszy „poważny”
związek z chłopakiem. Przeżyła z nim swój pierwszy pocałunek i
zarzeka się, że była to jej pierwsza miłość. Jednak
czternastoletni chłopcy.... cóż, nie są chyba do końca gotowi na
związek i po kilku miesiącach, jak to nazwała Jane, gorącego
uczucia jak Loli i Kyel'a z LOL'a chłopak rzucił ją, bo
stwierdził, że zaniedbuje kumpli na skate parku. Biedna Jane miała
złamane serce, zajadała się kilogramami lodów, oglądała smutne
filmy i słuchała dołującej muzyki. Nie dało się jej wyciągnąć
nawet na zakupy czy kawę. Na szczęście po pół roku w końcu
skończyły jej się łzy i stwierdziła, że do szczęścia nie
potrzebny jest jej chłopak, a każdy samiec jest taki jak Aaron. W
szkole nawet zaczęły się plotki, że Jane to lesbijka, bo olewała
każdego chłopaka który chociażby chciał pogadać z nią na
przerwie, a co dopiero zaprosić na randkę.
Aż
w końcu pojawił się jakiś blond-włosy książę, który zawrócił
jej w głowie. Musi wyglądać jak Apollo lub chociaż Justin Bieber.
Nasza
przyjaciółka wróciła szybko z parą czerwonych, klasycznych,
czerwonych szpilek. No tak, klasyka to jej bajka.
-Jesteś
pewna, że się w nich nie zabijesz?- było pierwszym zdaniem, które
wypłynęło z ust Alex. Nadal wspomina swoje szykowne wpadnięcie do
basenu.
-Spokojnie
Alex, wiesz o tym, że Jane jest mistrzynią w chodzeniu na wysokich
butach. Ona potrafiłaby biegać w butach wyższych niż my
potrafiłybyśmy ustać.
Jane
uśmiechnęła się zadowolona z siebie.
-Są
piękne. Idealne dla ciebie. Justin nie będzie mógł oderwać od
ciebie oczu- zapewniłam ją.
-Dzięki-powiedziała.
Posiedziałyśmy
jeszcze chwilę i rozeszłyśmy się do swoich domów, żeby spakować
się na nockę.
WOW! Masz talent do pisania ! ♥ miłego wieczoru :)
OdpowiedzUsuńhttp://londonkidx.blogspot.com/
Piszesz cudownie! Przeczytałam od deski do deski i jestem pod wrażeniem. Bardzo wciaga :*
OdpowiedzUsuńnowy post! zapraszam!
MÓJ BLOG-KLIIK
KANAŁ NA YT, dopiero zaczynam- KLIIK
♥♥♥ Najlepiej spędzony czas czytając to! Wszystkim polecam przeczytać całe!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na trzecią część!
OdpowiedzUsuńvia-martyna.blogspot.com
Woooow, przeczytałam całe, bez oderwania się od tekstu nawet na sekundę. Super, nie przestawaj pisać! Nie mogę się doczekać kolejnych części! Naprawdę masz talent.:)
OdpowiedzUsuńŚwietne :) Nic dodać, nic ująć ;)
OdpowiedzUsuń_______________________
wiktoriakarnecka.blogspot.com <-- KLIK
Świetnie piszesz, powodzenia dalej :) <3
OdpowiedzUsuńmybeautifuleveryday.blogspot.com
+ mały błą tu '' Nasza przyjaciółka wróciła szybko z parą czerwonych, klasycznych, czerwonych szpilek'' 0 dwa razy czerwone :D
UsuńO, dziękuję :)
UsuńŚwietne, świetne świetne! Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńZapraszam na NOWEGO POSTA : LIGHTS AND CANDLE, w którym trochę o lampkach świątecznych i woskach yankee candle!
>> http://tacokochazmiany.blogspot.com/2015/12/lights-and-candle.html <<
świetnie ci to idzie
OdpowiedzUsuń:) zapraszam na KONKURS Zapraszam na bloga
Jak dla mnie za dziewczyńsko, amerykańsko napisane. Kurczę, po prostu powiewa powieścią dla dziewczynek, a nie nastolatek. Musisz wprowadzić trochę poważniejszy język, bo teraz to taka przewidywalna bajka dla dwunastolatek. Tak w moim odczuciu.
OdpowiedzUsuń_________
my-life-my-troubles.blogspot.com
Mi to odpowiada. Nie wiem jak miałabym pisać powazniejszym językiem pisząc o nastolatkach i sama będąc nastolatką. Wolę pisać tak jak teraz, ponieważ czyta się to lżej. Dzięki za przyczytanie i opinie ;)
UsuńNaprawdę zostać pisarką w przyszłości! :D Mega ♥, czekam na kolejną część :).
OdpowiedzUsuńania-ania3.blogspot.com
Świetnie Ci to wyszło! ;)
OdpowiedzUsuńSiostryAndrzejewskie
Nigdy nie byłam osobą, która kupiłaby tą całą historyjkę o tym, jak dwie osoby się przypadkiem dotkną i jedna z nich czuje przyjemny dreszcz. Nigdy tak nie miałam, nawet w przypadku osoby, która by mi się podobała. Darcy bardziej niż zakochana, jest po prostu zauroczona. Mało co wie o obiekcie swoich westchnień. Jej zainteresowanie jest czysto fizyczne.
OdpowiedzUsuńRelacja pomiędzy Darcy a Jane przypomina mi jakąś książkę. Nie pamiętam jaką, ale i w niej było coś w stylu, że dziewczyna mówiła o przyjaciółce/znajomej "moja mała...".
Mam nadzieję, że całe to powiadania nie będzie się tylko opierało na szkolnych miłostkach Darcy i jej koleżanek. Dobrze by było gdybyś rozwinęła jeszcze jakieś inne wątki wychodzące poza sferę miłości :)
Plusy? Na pewno lekki, przyjemny styl pisania, choć w niektórych momentach mógłby być trochę bardziej doroślejszy.
Kiedy piszesz dialog, po półpauzach, pauzach bądź myślnikach stosuj spację. Tak samo odstępy mają być po wymienionych znakach interpunkcyjnych.
- Okay -odrzekł i również wstał od stołu. <-- tak powinno być
-Okay-odrzekł i również wstał od stołu. <-- nie tak
Pozdrawiam
Tutti
MÓJ BLOG
Spokojnie, wiem, że książka z jednym wątkiem byłaby nudna:) To nawet nie jest koniec pierwszego rozdziału.
UsuńI dzięki, nie wiedziałam:)
Super post! Masz talent, naprawdę!
OdpowiedzUsuńPolecam jednak czytać swój tekst po napisaniu od początku do końca, gdyż zdarzają się błędy interpunkcyjne i postaraj się zastępować słowa innymi o tym samym znaczeniu. Niektóre się też powtarzają.
Jednak uważam, że ten fragment jest boski i masz "to coś" co wciąga czytelnika (w tym mnie):3
kawaiiayameaki.blogspot.com
Pozdrawiam :3
- Aki
Super piszesz, jednak mam kilka zastrzeżeń (proszę, nie traktuj tego jako hejt, bo nim nie jest):
OdpowiedzUsuń- Postaraj się zastępować wyrazy synonimami, gdyż się powtarzają.
- Popracuj nad interpunkcją i nad pisaniem dialogów (myślniki)
Nie musisz też tak dokładnie wszystkiego opisywać (ale to tylko moim zdaniem, to nie jest błąd).
Na pewno masz "to coś", co wciąga czytelnika (w tym mnie).
Pisz dalej, jest super!
kawaiiayameaki.blogspot.com
Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w pisaniu :3
- Aki
Jesli napisałam przypadkowo 2 komentarze to przepraszam bardzo :c
OdpowiedzUsuńŚwietne! Masz naprawdę ogromny potencjał :)) Moim zdaniem, jeśli piszesz książkę o młodzieży i dla młodzieży, to chyba oczywiste jest,że żeby ta książka trafiła do serc młodych ludzi musi być napisana ich językiem. Nie rozumiem, dlaczego ludzie piszą, że mógł być on bardziej dojrzały- moim zdaniem to strzał w 10-tkę! Ja również piszę książkę dla nastolatek :)) Pozdrawiam! <a href="http://xxxjustynasbxxx.blogspot.com/> I zapraszam do siebie, mój blog- klik</a>
OdpowiedzUsuńWszystko naprawdę, naprawdę świetne. Rażą mnie tylko dwie rzeczy: błędy (interpunkcyjne i ortograficzne) oraz to, że przy wprowadzaniu postaci od razu ją opisujesz. Czytelnik nie chce od razu całej epopeji na temat wyglądu Willa, ale woli odkrywać postać powoli. Pokażę ją w ruchu. Przykładowo pisząc o krępującej Willa sytuacji wspomnij o jego zawsze zaczerwienionych policzkach ;)
OdpowiedzUsuńTak to super.
Napisałam przed chwilą komentarz, ale teraz chciałabym jeszcze coś dodać - Twoja książka jest trochę płytka i nie ma w niej poważnego problemu. Takie hity jak Igrzyska Śmierci, Więzień Labiryntu czy Niezgodna - wątek miłosny nie jest tam głównym wątkiem, a jedynie pobocznym. Tam stawka jest naprawdę wysoka - żyć albo nie żyć. A czy w Twojej powieści ceną będzie być albo nie być... Z Mattem? Poza tym nikt nie chce czytać o tym jak główną bohaterka ubiera się, maluje, zakłada bransoletkę... Za to J. Dashner sprawił, że że chciałam czytać o rozmiarze butów Thomasa. Ty też wybierz jeden element, który uwydatnisz. Wspomnij coś o ubiorze (np. Czy to spodnie czy sukienka, możesz napisać dlaczego, wyrazistym elemencie makijażu i dlaczego akurat to podkreśla i właśnie o bransoletce - możesz napisać, że jest to jej talizman. Dobrym pomysłem jest także według mnie przewijanie tego elementu w całej książce jako spójnika-symbolu tak, jak broszka Katniss). Jak sprawić, żeby Twoja książka nie wydawała się taka płytka? Przede wszystkim zmień słownictwo. Nie musisz od razu pisać, że ktoś był altruistą lub erudytą (choć mi się podoba takie słownictwo), ale możesz napisać, że był bezinteresowny lub nie przeciętnie inteligentny. Drugą sprawą to wplecenie poważnych spraw - nałogi, przemoc, zwykła kłótnia, podróż, śmierć itp. Niech bohater będzie bohaterem, daj mu się wykazać jako osobie dobrej, sprawiedliwej, inteligentnej. Po prostu spraw, aby z każdej frakcji wziął same dobre cechy, które mógłby pokazać w sytuacji kryzysowej (nie miłosnej) i daj mu porządną wadę/słabość.
OdpowiedzUsuńTo chyba tyle. Nie bądź na mnie zła, za tę krytykę, ale naprawdę chcę Ci tylko pomóc i wierzę, że możesz zostać wielką pisarką ;) życzę powodzenia :)
Podoba mi się to jak piszesz, jednak liczę na coś więcej, taką poważniejsza akcje, jakiś problem, może jakaś choroba czy coś w tym stylu. Pozdrawiam :3 mój blog
OdpowiedzUsuń